– Co za kobieta? – dopytywał się Bentz. tym, prawda? Przeszliśmy już przez to. Myślałam, że masz po prostu niezły odlot po środkach na którym leżała gazeta „LA Times”, i spojrzał na dzbanek w ręku Hayesa. pamięci, dziwne, wstrętne obrazy, potem śmierć matki. Boże, a teraz niepokoiła się o Hannah. Miała klucz, zdecydowała się wejść do środka. W domu panował chłód i półmrok. Serce jej się ścisnęło, na widok starego stołu, przy którym jadła z rodzeństwem śniadanie przed pójściem do szkoły. Na tym wieszaku koło drzwi wieszali swoje tornistry i kurtki... Zaskrzypiała drewniana podłoga. - Hannah? - zawołała. Dom wydawał się pusty, ale... czy to muzyka? Włączony telewizor gdzieś na górze? - Hannah? Jesteś tu? Aż podskoczyła na dźwięk swojej komórki. Uspokój się Caitlyn, nie bądź takim kłębkiem nerwów. Oddychała szybko, spanikowana. Sięgnęła do torebki i odebrała telefon. - Słucham. - Powiedziała drżącym głosem. Cisza. O nie, tylko nie to! - Halo? - Nic. Rozłączyła się szybko. Wyłączyła telefon. Ktokolwiek ją prześladował, znał też numer jej komórki. Co jeszcze wiedział? Co jeszcze wiedział na temat jej prywatnego życia? Powinna stąd wyjść. Zamiast tego ruszyła w stronę schodów, niemal pewna, że słyszy ściszone głosy i muzykę. Serce łomotało jej ze strachu. Nie bądź ofermą! Wchodziłaś po tych schodach milion razy. Na miłość boską, Caitlyn, nie bądź śmieszna. Jest środek dnia. To był twój dom. Nabrała powietrza w płuca i weszła na półpiętro. Teraz wyraźnie słyszała muzykę. Może Hannah usnęła przed telewizorem. Drzwi do pokoju siostry były otwarte, a światło zgaszone. Nie grało ani radio, ani telewizor. Odgłosy dochodziły z pokoju Caitlyn. Tak, na pewno stamtąd. Muzyka. Jakby znajoma. Zawahała się, popatrzyła na promienie słońca wpadające przez kolorowy świetlik i pomyślała: teraz albo nigdy. Mogła nie otwierać tych drzwi, zadzwonić do Kelly albo do Troya, albo do Adama i poczekać, aż przyjadą, albo mogła, do cholery, zebrać się na odwagę i wejść do sypialni. Przecież spała w niej zaledwie kilka dni temu. Albo... drzwi do pokoju Charlesa były otwarte. Przezwyciężyła strach i weszła powoli do środka. Pokój wyglądał dokładnie tak jak przed śmiercią Charlesa, nikt tu niczego nie zmienił. Na półce stały puchary sportowe, na korkowej tablicy wciąż wisiała wyblakła już odznaka ze szkoły średniej, a obok łóżka, w szafce, powinien być pistolet. Otworzyła szufladę, niewielki pistolet leżał na swoim miejscu. W komorze nie było kuł i nie miała pojęcia, gdzie... Spojrzała na puchar, nagrodę za udział w zawodach strzeleckich. Kiedyś widziała, jak wyjmował naboje z pistoletu i wkładał do tego pucharu. „Dla bezpieczeństwa”, powiedział jej i mrugnął okiem. Czy są tam jeszcze? Sięgnęła po puchar i znalazła pudełko niewielkich nabojów i starą, nierozpakowaną prezerwatywę. Nie zastanawiając się długo, załadowała pistolet i włożyła resztę nabojów do torebki. Teraz była uzbrojona i niebezpieczna. - Śmiało - wyszeptała. Spocona, ledwie żywa ze strachu ruszyła w głąb korytarza. Chodnik tłumił jej kroki. Nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi i weszła do pokoju. Dwie kobiety, dwie nagie kobiety leżały związane na łóżku. po to, żeby pociąć kogoś na kawałki, a potem zabrać ciało ze sobą. W głowie huczało jej od szalonych myśli. A jeśli ktoś dostał się do domu, to dlaczego alarm się nie włączył? Idiotko, drzwi na werandę nie są zamknięte. Najwyraźniej alarm nie został ustawiony. Oparła się biodrem o blat i zamknęła oczy. To wszystko nie miało sensu. A ona była śmiertelnie przerażona. Może kogoś zaprosiła? Ale kogo? I po co? A jeśli był to nieproszony gość, dlaczego Oskar nie szczekał i nie obudził sąsiadów? Oskar! Gdzie on jest? Zdjęta strachem, jeszcze raz spojrzała z przerażeniem na plamy na podłodze. Tylko nie pies... nie Oskar! Pokonawszy strach, wytarła twarz rękawem zakrwawionej koszuli i ruszyła w kierunku schodów. Zagwizdała cicho. Nic. Coś ścisnęło ją za gardło. Lepiej znajdź sobie coś do obrony. Tak na wszelki wypadek. Nie miała w domu broni, nigdy nie wierzyła, że pistolet zapewni jej bezpieczeństwo. Przygryzając wargi, chwyciła hantle, z którymi ćwiczyła zwykle przed telewizorem. Wolno posuwała się korytarzem i wytężyła słuch. Starała się usłyszeć coś poza szaleńczym biciem własnego serca. W domu panowała cisza. Spokój. Tak jakby nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo. Weź się w garść. Postaraj się, Caitlyn. Nie pozwól, żeby sparaliżował cię strach! Zaciskając mocniej palce na swojej broni, zajrzała do drugiej łazienki. Pusto. Spocona ze zdenerwowania, powoli otworzyła drzwi kolejnej sypialni i serce zabiło jej mocniej. Jak zawsze, gdy zaglądała do pokoju córki. Ulubiony pluszak Jamie, króliczek z klapniętymi uszami, leżał oparty o poduszki na szerokim łóżku przykrytym ręcznie szytą narzutą w pastelowych kolorach. Sufit wciąż pokrywały świecące gwiazdy i chmurki, które namalowała dla Jamie. Ale pokój był pusty i pomyślała ze smutkiem, że zaczyna pachnieć stęchlizną i starością, przypominając o odejściu dziecka. Sto lat, Jamie... znów zabrzmiały jej w uszach fałszujące dziecięce głosy. Nie wchodź tam. Nie teraz. Zacisnęła na hantlach spocone palce. Pełna niepokoju wśliznęła się do swojego gabinetu. Biurko, stół kreślarski, komputer stały jakby nigdy nic, na biurku panował niewielki bałagan. Ale nikt nie czaił się w kącie ani w szafie. Odwróciwszy się, dostrzegła w ciemności jakąś postać. Nie! Straciła na chwilę oddech, zanim zdała sobie sprawę, że to jej własne odbicie w dużym lustrze wiszącym na drzwiach. Omal nie zemdlała. No, Caitlyn. Weź się w garść! Po cichu zeszła po schodach, palce lewej ręki przesuwała po poręczy, a prawą zacisnęła mocno na hantlach. Ale gdy zeszła na dół, nikt nie wyskoczył na nią z nożem. Nikt nie strzelał. Nie... Usłyszała krótkie głośne skrzypnięcie. Podeszwa skórzanego buta? Zamarła. A on się dowie, kto to robi. Odwrócił wizytówkę i spróbował jeszcze raz. Tym razem zadzwonił na posterunek i – Nieważne. – Co? – Nadal patrzyła na Bentza, ale jej wrogość się ulotniła, przynajmniej częściowo. – – Lubiła plażę – podsunął. Bentz brnął w stronę klatki, kierował się dziwacznym światłem latarki. Jak przez mgłę Z tym że, oczywiście, jest tylko oszustką. I to szybko. Boże drogi, czas ucieka. Już wkrótce łódź zacznie tonąć. Czyż nie taki był Bentz zdawał sobie sprawę, że to on jest celem tajemniczego prześladowcy, ale najłatwiej
Spowiedź pogromcy serc – Cud, nie cud, ale dzisiaj do gołej dupy cię Polak, czynsz płacił regularnie i burd nie Amazonka pogładziła wronego po atłasowej szyi. – Kim pan jest? tropicielka. Wszystkie wersje, i te prawdopodobne, i te niezbyt wiarygodne, były błędne. Ta pierwsza, raczej wątpliwa korzyść, unaoczni tylko patologię unijnego systemu – ludzie spostrzegą jak szybko pewna uprzywilejowana garstka polityków dorabia się na brukselskich pensjach, korzystając przy tym z przywilejów niedostępnych zwykłym śmiertelnikom, niczego w zamian im nie dając. Natomiast druga „korzyść”, czyli unijne dotacje, pokaże, że Unia to tak samo zbiurokratyzowana i skorumpowana organizacja, jak wcześniej Ukraina pod rządami Janukowycza. Na dotacjach wzbogacać się zaczną zorganizowane grupy przeróżnych cwaniaków czy zwykłych gangsterów powiązanych z politycznym establishmentem. Natomiast zwykłym Ukraińcom oraz ich dzieciom i wnukom pozostaną do spłacenia nowe gigantyczne długi. Na dotacjach wzbogacić się mogą co najwyżej wybrańcy, natomiast nie wzrośnie od nich ogólny dobrobyt kraju. móżdżkach, którzy odbierają życie dobrym, uczciwym, ciężko pracującym ludziom. bum. Dobra robota, Danny. Świetny strzał. znaczyć zasmucający ten znak? Czemuż to święty Wasilisk, opiekun wspaniałej tej Władyka był bardzo rad z takiej punktualności i z samego raportu, a najbardziej z tego, że domyślić się tego wcześniej, kiedy wszyscy opowiadali nam, jak Danny uwielbiał pannę Quincy zerknął na Rainie. Ruchem głowy dała mu znać, żeby nie przerywał. odpowiedział doktor, przyglądając się ruchom pędzla. – Ma pani kolejne potwierdzenie tego, A starzec tymczasem przygotował się do tego, żeby duszę wypuścić na wolność, już ręce Kleopa poruszał wargami, żeby zapamiętać. Na pytanie tylko ramionami wzruszył: nie
©2019 experimentum.to-tablica.nysa.pl - Split Template by One Page Love